W 2007 roku rząd wprowadził obowiązek jazdy na światłach cały rok przez 24h. Statystyki POLICYJNE pokazały, że światła nijak odbiły się na bezpieczeństwie.
Tłumaczenia przeciwników świateł są niekiedy nieudolne, np. zużycie akumulatora itp.
Choć ostatnio przepaliła mi się żarówka, wymieniłem. Przepaliła się następna, ale jak się okazało przepaliła ona trochę klosz, więc trzeba było nowy kupować.
Ale śmieszą mnie niektóre opinie twardych zwolenników, że nawet w słoneczny dzień nie widzą auta bez świateł...

Moim zdaniem jest to przepis jedynie komplikujący i napędzający kieszenie producentów żarówek. Prawdę mówiąc trochę mnie to wkurza, gdyż za zapomnienie jest 100 zł (pół baku) i 2 pkt karne. PS: nie jestem niedzielnym kierowcą.
Co Wy uważacie?